#muzyka #rock #davidbowie…

#muzyka #rock #davidbowie #70s #klasykmuzyczny #winyl #lifelikejukebox
4 listopada 1970 r. David Bowie wydał nagrany w londyńskich Trident Studios i Advision Studios trzeci album studyjny – „The Man Who Sold the World”.
Można odnieść wrażenie, że drugą i trzecią płytę studyjną dzielą od siebie lata świetlne. To niesamowite, gdy pomyśleć, jak ogromną drogę pokonał Bowie w tak krótkim czasie. Muzyk w końcu dokonał wyboru. Rzucił w kąt dawne, piosenkarskie przyzwyczajenia. Chciał zostać gwiazdą rocka. W podjęciu decyzji na pewno dopomógł mu Mick Ronson, znakomity gitarzysta, który na kilka lat stał się jego najbliższym współpracownikiem.
Album ten jest chyba najostrzejszy w całej dyskografii artysty. Kilka kawałków to hard rock w najczystszej postaci. W dodatku cała koncepcja brzmienia wyklarowała się dopiero w studiu. Dlaczego? Otóż Bowie zaczął nagrania z zaledwie jedną gotową kompozycją – „The Width Of A Circle”. W tej otwierającej krążek, drapieżnej kompozycji w grze Ronsona słychać tu Hendrixa, a fragment improwizacji jako żywo przypomina Cream. Spora w tym zasługa Viscontiego, któremu bardzo musiał się spodobać styl Jacka Bruce’a. Wielkie wrażenie robią też „Running Gun Blues”, i sfuzzowany „She Shook Me Cold”, który ciężarem niewiele ustępuje ówczesnym produkcjom… Black Sabbath. A poza tym – jak brylanty lśnią: pastisz glam rocka, a konkretnie T. Rex, czyli „Black Country Rock” (Bowie pod koniec idealnie imituje tu śpiew Bolana), bardzo wyraźnie zwiastujący Ziggy’ego „The Supermen” i oczywiście – rozsławiony dwadzieścia kilka lat później przez Nirvanę utwór, który użyczył tytułu całemu albumowi. I gdyby nie piękne, balladowe „After All”, z efektowną „cyrkową” wstawką, mielibyśmy trzy kwadranse mocnego, rockowego łojenia.
(źródło: http://www.terazrock.pl/recenzje/czytaj/the-man-who-sold-the-world.html )
David Bowie – „The Man Who Sold the World”